PMS i napady głodu przed miesiączką, jak sobie z nimi radzić?
Przed nami kolejny piękny, jesienny
dzień. Nareszcie przestało padać :) Aura sprzyja odchudzaniu, a
nastawienie? Jak najbardziej pozytywne.
Po przebudzeniu oczywiście szklanka
wody z cytryna, zamiast kawy ziołowa herbatka. Pierwszy posiłek,
jogurcik z płatkami, a w torebce gotowe drugie śniadanie – pyszna
sałateczka.
Mija 12 – czas na przerwę w pracy.
Pora zjeść 2 śniadanie.. schodzimy ze swojego stanowiska. Po
drodze atakują nas automaty z batonikami, przez szybę w biurze
widzimy cukiernię, a koleżanka jak na złość wciąga wielkiego,
oblepionego lukrem pączka..! Wszystko przeciwko nam!
Na co dzień taka sytuacja to nic
nowego, ale dzisiaj.. jakoś ciężko się opanować. Oczywiście,
jakby tego było mało, pojawia się ogromny żal do świata! „Boże
oni wszyscy jedzą takie pyszności, są tacy szczupli, rzygać mi
się chce tymi sałatkami, zjadłabym kawałek czekoladowego tortu,
no ewentualnie trzy kawałki”.... itd. itd. itd. Przecież nie będę
wychodziła teraz do sklepu, Boże jestem taka gruba i pryszczata jak
nastolatka. Spuchłam jak balon, spodnie wżynają mi się w boczki..
BOŻE JESTEM TAKA BRZYDKA!
Przez pół dnia walczymy same ze sobą,
o każdą kalorię. Przychodzi czas opuścić stanowisko pracy i
wybrać się do domu.. a po drodze tyle dobroci! Czekoladki,
ciasteczka, lody, cukierki i bułki słodkie.. Co najśmieszniejsze,
zamiast wejść do jednego ze sklepów i po prostu coś kupić,
przecież każdemu należy się nagroda! Jeżeli dwa dni w miesiącu
pojemy trochę słodkiego świat się nie zwali. My nie chcemy! Nie
dzisiaj.. bo przecież będziemy takie grube i takie brzydkie i w
ogóle nikt nas nie rozumie, nie lubi, nie przytuli bla bla bla.. tak
bez końca :) Za to wieczorem, przy okazji wyjścia po mleko do kawy,
czy spaceru z psem.. ojj wieczorem się dzieje, wbiegamy do
najbliższego sklepu i kupujemy wszystko co zwiera niedozwolone na
diecie ilości cukru..
A jak ja sobie z tym radzę? Ano nie
radzę sobie wcale :) Ta siła wyższa jest ponad moje możliwości.
Próbowałam już wszystkiego, dżemów, dżemików, kisieli,
budyniów, naleśników.. ogólnie, wszystkiego co słodkie ale nie
tuczy aż tak jak czekolada... Z mizernym skutkiem :)
Po co mówić sobie, że „zjem budyń
to nie ruszę czekolady”? Ja i tak ją zjem. Musiałam się z tym
pogodzić, po co oszukiwać się przekąskami po 200 – 300 kalorii,
skoro one i tak nie będą nigdy czekoladą, a efektem takich działań
będzie , zamiast 500 kalorii w słodyczach to 800...
Wiem, że nie wszystkie kobiety cierpią
na takie czekoladowe ataki, ale ja jestem ich podręcznikowym
przykładem :) Po prostu muszę, bo się zapłaczę! A żeby było
śmiesznie, wiem że taki dzień nadchodzi bo moja blizna na czole
puchnie :) Tak, jestem jak Harry Potter :P A PMS taki mój
Voldemort..czy jak on się tam nazywał. W każdym razie, kiedy jest
blisko, bardzo wyraźnie widzę to na swoim czole.
Tak więc drogie Panie! Jeżeli
jesteście wobec siebie fair, przez cały miesiąc stosujecie się do
założeń swoich diet. Nie odmawiajcie sobie czekolady, gyrosu,
frytek... czegokolwiek. PMS to siła wyższa, całe szczęście tylko
raz w miesiącu. Zamiast dołować się wtedy jeszcze bardziej, może
warto taki dzień lub dwa, potraktować jako nagrodę? - Wytrwałam
27-29 dni w diecie, dzisiaj będę jadła z myślą o swoim
samopoczuciu, a nie figurze.
Ja tak robię, wiem że nie chudnę w
maksymalnym tempie. Ale 5 kg zeszło, a dni z czekoladą miewam
regularnie :)
Żebyś widziała moje rozterki w tym miesiącu podczas tych dni:D Położyłam się pod ciepłą kołdrą, najadłam słodkości, a potem przez trzy dni próbowałam się zmotywować,żeby zacząć ćwiczyć.
OdpowiedzUsuńOoo tak tak! Zapomniałam, że 1-2 dni jedzenia czekolady zawsze łączą się z 3-4 dniami lenistwa :D
Usuńpodziwiam determinacje :D ja przewaznie rezygnuje po tygodniu :D
OdpowiedzUsuńobserwuje i zapraszam do siebie :) http://grumblezone.blogspot.com/
jestem chyba jakaś inna, bo nie mam napadu głodu przed miesiączku tak samo w jej trakcie :) trochę boli, trochę mam huśtawkę nastrojów i podziwiam mojego faceta, że jest tak bardzo cierpliwy w tym okresie. i właśnie najbardziej mam problem z opanowaniem swojej wybuchowości, niż jedzenia :)
OdpowiedzUsuńNo wypisz wymaluj ja w czasie PMS :) Wiecznie głodna i wściekła na cały świat, że oni mogą jeść tego batona, a ja jak głupia na tej sałacie. W tym miesiącu zapychałam się marchewką, a i tak zjadłam kawałek czekolady, dobrze że tylko kawałek. Jakie potem wyrzuty sumienia miałam to szok. Jak będzie w następnym miesiącu nie wiem i ciągle szukam jakiegoś idealnego środka na te dni.
OdpowiedzUsuńA może Twoje podejście jest właśnie tym idealnym środkiem, bo skoro wytrzymałam 27 dni w diecie to te 2 dni kiedy zjem coś słodkiego świat się nie zawali ;)
Nie źle, całkiem aktualnie :) Ale mnie to zawsze ciągnie nie na czekoladę, a na fast food właśnie, albo jakaś kanapka typu sandwich z duuuuużą ilością niedobrzastych sosów, ketchup, majonez, musztarda, ogórek konserwowy, papryka, pomidor i dużo sera żółtego najlepiej rozpływającego się w kanapce i jak już się wszystko z tej kanapki wylewa, że aż cieknie po brodzie i między palcami... to jest radość... :D
OdpowiedzUsuńteż mam takie dni, pozostałość po jedzeniu kompulsywnym... jednak na nic sobie nie pozwalam, oprócz bananów z karobem, czy wiórkami kokosowymi z karobem i masłem lub robię sobie domową czekoladę -można robić sobie zdrowe słodycze i na pewno mniej kalorycne : ) albo zrobić sobie masło orzechowe : )
OdpowiedzUsuń