Jak zawsze z początkiem roku nadchodzą
nadzieje na 'lepsze jutro'.. Stawiamy sobie nowe cele i przez
pierwsze 15-30 dni dążymy do nich, tylko po to aby w lutym zupełnie
o nich zapomnieć :)
No.. powiedzmy sobie, że dotyczy to
sporej grupy ludzi. Bo są i tacy, którym się udaje – JA TEŻ
CHCĘ :P
Mogłabym powiedzieć, że chcę
stracić 10 kg, że chcę znaleźć dobrą pracę, skończyć
wreszcie prawo jazdy, zadbać bardziej o zdrowie (wybrać się
czasami do lekarza), zmienić mieszkanie, kupić papugę... itd..
Tylko po co? Żeby po kilku dniach z
tego wszystkiego zrezygnować. Nie warto skupiać się z całych sił
na noworocznych postanowieniach, bo w lutym całe pozytywne
nastawienie pójdzie w niepamięć, a razem z nim przepadnie szansa
na powodzenie.
Zamiast zakładać sobie -10 kg lepiej
obiecać sobie trochę więcej ruchu, zamiast płakać przed
ogłoszeniami o pracę lepiej będzie przejść się od biura do
biura i osobiście złożyć tam CV, a zamiast zastanawiać się
'dlaczego to i tamto mnie boli?” wystarczy po prostu wybrać się
do lekarza.
Przez ostatni tydzień było smacznie i
wesoło.. ale się skończyło!
Mogę siedzieć i załamywać ręce,
mogę przez najbliższy miesiąc dawać z siebie 550% tylko po to
żeby szybko się wypalić, ale... mogę też powoli i uparcie starać
się poprawić standard swojego życia.. i tak też zrobię :)
Co roku obiecywałam sobie w styczniu
śliwki na sośnie.. tutaj nie ma się co rozpisywać :) Nic z tego
nie wyszło :D Odmawiałam sobie przyjemności, tylko po to żeby za
tydzień nadrobić je 2 razy :) Nie będę nad tym rozpaczała, bo
płacz nad rozlanym mlekiem nie ma sensu!
Czego mogę żałować? Nie
starałam się tak bardzo jak powinnam.. czasami nie starałam się
wcale :D No cóż było minęło..
Mogę sobie jedynie obiecać, że w tym
roku postaram się trochę bardziej.. nie będę brała samej siebie
na wyzwanie, po prostu dam z siebie trochę więcej i zobaczymy co z
tego wyjdzie:)
Wszystkim Wam Kochani życzę sporego
zapasu energii na spełnienie marzeń :) Bo przecież nic nie stanie
się samo z siebie :)