środa, 17 kwietnia 2013

Etap I - Pora na wykluczanie


Pierwszą sprawą, którą postanowiłam załatwić było wykluczanie produktów, które po prostu tuczą. Większość z nich była w zasadzie zbędna w mojej diecie, a rezygnacja z nich jakoś mnie nie bolała.
Co znalazło się na pierwszej liście ?

  • białe pieczywo
  • wszystkie mączne produkty
  • ciemne pieczywo (jadłam i jem jedynie pełnoziarniste)
  • makarony
  • ryże
  • tłuszcze (smalce, oleje, margaryny)
  • mięso (nie był to najlepszy pomysł ale o tym później)
  • sery żółte i topione
  • ziemniaki
  • napoje gazowane i pseudo soki
  • słodycze ( Boże! Jak to bolało)
  • banany (kolejny zły pomysł)


To miały być podstawy mojej diety, niestety bardzo szybko przekonałam się, że samo wyeliminowanie części produktów nie pomoże, wręcz przeciwnie zaszkodzi. Należało znaleźć zastępstwo dla większości z nich, ale gdzie? Przecież właśnie na mące, tłuszczach, mięsie i ziemniakach bazowała moja dieta przez całe życie. Kolejne godziny szperania w necie i zapoznawania się ze składnikami odżywczymi i kalorycznością pokarmów dały mi jako taki pogląd na sprawę jedzenia. Zastąpiłam białe i ciemne pieczywo, tym pełnoziarnistym i ryżowymi waflami (wersja slim- są cieniutkie a szt ma tylko 19 kalorii).




Dobrą alternatywą dla ryżu i makaronu okazały się kasze, zwłaszcza gryczana, jaglana i kuskus. Chociaż nigdy nie byłam wielką fanką kaszy, przekonałam się, że dobrze przyprawiona jest naprawdę pyszna. Można je łączyć z warzywami w dowolny sposób.



Jak wyglądała sprawa tłuszczy? Na początku zamiast tych popularnych w Polskiej kuchni używałam oliwy z pierwszego tłoczenia ( była trochę nie na moją kieszeń, ale używa się jej naprawdę odrobinkę), później kupiłam również olej kokosowy.

Mięsa nie jadłam wcale, i to przez kilka lat. Takie rozwiązanie wcale nie sprzyja odchudzaniu, ale nieświadoma konsekwencji, odstawiłam je zupełnie. Teraz wiem, że jedzenie pieczonego lub gotowanego drobiu wpływa korzystnie na organizm, zwłaszcza w czasie stosowania diety odchudzającej. Ale jak to mówią ' mądry Polak po szkodzie' :)

Sery żółte i topione, były od zawsze nieodłącznym elementem moich kanapeczek, nie sposób opisać jak ogromne było moje zaskoczenie kiedy okazało się, że kanapka z chudym twarogiem, serkiem grani czy po prostu sałatą i pomidorem jest sto razy smaczniejsza! - Tak, moja mama zawsze uczyła mnie jeść 'po Polsku'.

Napoje i pseudo soki odstawiłam zupełnie, w ich miejsce pojawiły się woda , DUŻO WODY, domowe soki z sezonowych warzyw i owoców, różnego rodzaju herbaty, zielona, czerwona i biała.

Słodycze... każdy człowiek starający się stracić kilogramy, bez względu na to czy mowa o kilku, kilkunastu czy kilkudziesięciu, cierpi z powodu bana na słodycze. Osobiście, przez pierwszy miesiąc diety trzymałam się tego postanowienia i nie jadłam słodyczy pod żadną postacią. Dni mijały, kilogramy spadały ale ochota na słodycze rosła, więc kiedy moja kondycja poprawiła się na tyle, że mogłam wykonywać pewne ćwiczenia (przede wszystkim była to 'jazda' na orbitreku) starałam się odrabiać straty. W sytuacji kiedy nie mogłam sobie odmówić, a takich było, jest i będzie naprawdę dużo, zjadałam ten smakołyk aby następnego dnia ćwiczyć pół godziny dłużej. Beauty knows no pain !!

Ten ostatni punkt jakim są banany, bardzo szybko pojawił się ponownie w mojej diecie. Oczywiście nie jadłam ich często, ale lepszy banan od batonika prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie linkuj proszę do swojego bloga :) Każdy zainteresowany i tak go znajdzie :)